Miesiąc: styczeń 2017

Światełko do Nieba.

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jest już z nami 25 lat. Co rok padają pytania wspierać czy nie? Pojawia się bardzo dużo wpisów, komentarzy na ten temat w mediach na portalach społecznościowych. Ludzie wypowiadają się pozytywnie, ale też również negatywnie. Społeczeństwo mam wrażenie, że jest podzielone po połowie tyle samo zwolenników co przeciwników. I tu nie chodzi o samą ideę pomocy potrzebującym i chorym, ale sama postawa Jurka Owsiaka jest kontrowersyjna.

Ja uważam, że jedni wspierają WOŚ, inni Caritas są, również tacy co wspierają Stowarzyszenia czy Fundację. Nie rozumiem też Hejków spływających na Jurka Owsiaka, mimo że nie jestem jego miłośniczką uważam, że Jurek ma ogromną charyzmę, dzięki której jest w stanie porwać tak ogromne tłumy do działania i wydobyć z człowieka dobroć. Sprzęt zakupiony przez akcje Jurka Owsiaka uratował życie wielu ludziom.

Przecież nie ma przymusu wspierania takiej idei czy akcji charytatywnych, jest to przecież indywidualna sprawa naszego sumienia. Można przejść obok, grzecznie podziękować, ale nie przeszkadzać, nie krytykować, nie wyrzucać własnych frustracji na wolontariuszy, którzy w tym dniu postanowili bezinteresownie wspierać akcję i działać na rzecz innych. Nie mamy tak dobrej służby zdrowi w Polsce, która by była na tyle samowystarczalna by nie potrzebowała takich inicjatyw. Uważam, że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy miała i ma ogromny wpływ na rozwój polskiej medycyny dziecięcej.

Warto też sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jakby nie było w styczniową niedzielę finału WOŚ to, czy choć raz przez cały rok byśmy przekazali przysłowiową złotówkę na jakąkolwiek Organizację Non Profit. Do rozliczania Owsiaka są przecież odpowiednie służby, które albo robią kontrole nieudolnie, albo nie widzą żadnych nieprawidłowości, gdyż po raz 25. orkiestra zagrała.

Słuchajmy swojego sumienia, a nie wzorujmy się na innych.

 

 



Między 30 a 40.

Analizując swoje życie, uważam, że najintensywniejszy czas, jaki był i jest w moim życiu to między trzydziestym a czterdziestym rokiem życia. Bardzo dużo zmian się pojawiło w moim życiu na drodze zawodowej, jak i w życiu osobistym. Skoncentrowałam się na realizacji celów życiowych, zawodowych i konsekwentnie dążę do realizacji przyjętej wizji życia.

Życie umyka nam w zastraszającym tempie. Nie chcemy żałować niczego, aczkolwiek pewnie tak się nie da, zawsze czegoś żałujemy, bo tak jesteśmy skonstruowani, że coś nam poszło nie tak, że coś zrobiliśmy, czego z perspektywy czasu nigdy byśmy nie powtórzyli, ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, żeby się co jakiś czas zatrzymać na chwilę i zadać sobie parę istotnych pytań, na które sami będziemy, sobie umieli realnie udzielić odpowiedzi.

Jeżeli chodzi, o mnie to już jakiś czas temu a konkretnie od 2015 roku postanowiłam być szczęśliwa, bo od tego jestem piękniejsza wewnętrznie i zewnętrznie (nie oznacza to, jednak że wpadłam w samouwielbienie). Nie poświęcam za dużo czasu na rzeczy, które niczego nie wnoszą w moje życie. Teraz najważniejsza jest dla mnie moja córka (choć zawsze była) oraz osoby, które w moim życiu są mi najbliższe. Utrzymuję bardzo dobre relacje z moimi prawdziwymi przyjaciółmi (pseudo przyjaciół zweryfikowało życie w momencie, gdy moje życie się posypało, za to im dziękuję, bo się sami wyeliminowali). Spełniam się zawodowo, robię to, co lubię i przynosi mi to ogromną radość. Dzięki mojej pracy mam możliwość nie tylko na dobre zarobki, ale przede wszystkim poczucie stabilizacji.

Codziennie wstaję z łóżka zadowolona i czuję chęć do życia, wykorzystuje czas w 100% na pozytywne myślenie i na optymizm którego tyle jest we mnie.