Kategoria: Dwie ścieżki życia

Kochany Tato

Stało się, dopadła Cię chora, której wszyscy obawiamy się najbardziej. Choroba, która w ciągu miesiąca zmieniła Cię w słabego, bezsilnego człowieka, którego trawił straszny ból. Ty taki silny, mocny jak dąb wymagałeś pomocy najbliższych non stop, wtedy nasza dorosłość zaczęła łapać nas za gardła i ściskać bezlitośnie. Wracałyśmy do domu i płakałyśmy z bezsilności, wiedząc, że nie możemy Ci pomóc i nic zrobić, aby to zmienić. Czułyśmy, że na naszych oczach dzieje się coś, czego nie chcemy.

Teraz już nie myślimy, że już nigdy, że już zawsze, że nie ma już odwrotu. Myślimy o tym, jak żyłeś i jak odszedłeś.

Byłeś Tato pełnym błędów i ludzkich słabości. Często nieprzewidywalnym i bardzo emocjonalnym człowiekiem. Traciłeś energię na rzeczy, na które nie miałeś wpływu, ale cóż taki byłeś, taki miałeś charakter.
Była i ta druga strona Ciebie, Twojego charakteru przejawiająca się w drobnych gestach i chęci pomocy wszystkim, którzy jej potrzebowali. Zawsze byłeś bardzo wrażliwy na krzywdy tego świata, szczególnie jeśli dotyczyło to dzieci.
Nie zostawiłeś nikogo w potrzebie, czego oznaką są ludzie, którzy Cię dziś żegnają Tato. Większość tych osób, które tu są, coś Ci zawdzięczają.
Często nasze relacje, to była kręta, wyboista droga pełna emocji, złości, ale na jej końcu zawsze, ale to zawsze wiedziałyśmy, że możemy na Ciebie liczyć i, że oddasz nam tą przysłowiową ostatnią koszulę, żeby nam pomóc.
Nauczyłeś nas szczerości, lojalności, sprawiedliwości za te cechy często przychodzi nam płacić wysoką cenę, ale wiemy, że warto.
Zawsze chciałeś chronić najbliższych przed złem i niebezpieczeństwem tego świata. Strasznie nas to denerwowało, Twoja nadopiekuńczość była męcząca. Teraz rozumiemy Twoje obawy, gdy same jesteśmy matkami.
W ostatnich dniach bardzo martwiłeś się o mamę, powiedziałeś mi w niedzielę – Pamiętaj aby mamie niczego nie brakowało. O to nie musisz się martwić, zadbamy o nią, najlepiej jak tylko potrafimy.
Swoje wnuki kochałeś do szaleństwa, oszalałeś wręcz na ich punkcie na swój własny sposób, ale przecież w szaleństwie jest metoda.
Gdy przyszło nam dzwonić z informacją o Twojej śmierci, większość ludzi nie dowierzała, że to już koniec, ale też większość z nich mówiła, że byłeś człowiekiem charakternym o złotym sercu. Byłeś przyjacielem, starałeś się ludzi nie zawodzić, mimo że ludzie często Cię zawodzili.

Nie mówimy, żegnaj Tato, lecz do miłego, my też, gdy przyjdzie nasz czas, wyruszymy w tę ostatnią drogę i z pewnością się tam spotkamy.



Gdybym odeszła….

Często rozmawiam z moją już dorosłą córką. Odczuwam wrażenie, że czuje do mnie żal, że nie odeszłam od męża, wtedy kiedy powinnam powiedzieć sobie STOP.

Wiem, że jej miłość do ojca przeplatała się z nienawiścią do mojego męża. Nasze małżeństwo od początku było skazane na niepowodzenie. Wtedy kompletnie tego nie widziałam lub nie chciałam widzieć. Przecież oby dwoje mieliśmy inne aspiracje. Nie szanowaliśmy się wzajemnie. Kłótnie, awantury. Błaganie na kolanach i godzenie się w łóżku. Wpadliśmy w spiralę, w której się zaplątaliśmy tak bardzo, że nie umieliśmy już inaczej żyć. Kłótnia zawsze kończyła się seksem. Przez chwilę było to nawet zabawne, ale tylko przez chwilę. Toczyliśmy ze sobą ciągłą walkę. To nie mogło się udać, to nie mogła sprawić, że będziemy ze sobą szczęśliwy, bo przecież nie byliśmy szczęśliwi od samego początku. Wydawało nam się, że jest fajnie, bo mamy siebie, mamy dom i mamy rodzinę a tak naprawdę nigdy do siebie nie pasowaliśmy. Tworzyliśmy iluzję miłości, w którą wciągnęliśmy nasze dziecko.

Gdybym odeszła byłabym szczęśliwa i Ona też.



Trudny moment

Trudne momenty dotykają każdego z nas. Potrafią w jednej chwili przewartościować nasze życie. Zburzyć wszystko, co sobie zbudowaliśmy i do czego przywykliśmy. Trudne momenty sprawiają, że stajemy prawdą przed sobą.

Zazwyczaj siedzimy, zadręczamy się myślami, płaczemy i czujemy niemoc. Niestety tak właśnie zareagowałam i reagowałam w momencie jednego z najtrudniejszych momentów w moim życiu. Szybko jednak się otrząsnęłam po pierwsze, nie miałam wyjścia, a po drugie od razu chciałam coś zmienić, aby nie czuć bólu. Zaczęłam wyciągać wnioski z tego, co mnie spotkało. Ta lekcja pozwoliła mi się jeszcze lepiej poznać. Dzięki temu, że odkryłam siebie i swoje możliwości zaczęłam się rozwijać.

Oczywiście byłabym hipokrytką jak bym napisała, że nie miewam problemów, bo tak nie jest. Problemy były, są i będą i jestem tego całkowicie świadoma. Jeżeli pojawi się u mnie problem to od razu, szukam jak najwięcej opcji i możliwości. Z planu, A który nie wypalił, przechodzę automatycznie do planu B. Uczę się, czytam, szukam inspiracji i działam.

Teraz już wiem, że jak los nam coś zabiera prędzej czy później wypełnia pustkę nowym, lepszym. Codziennie jestem wdzięczna za to, co mam, nie jestem roszczeniowa wobec całego świata. Codziennie dziękuje za ludzi których mam obok siebie. Uczę się dziękować za każdą trudność i kryzys w moim życiu.



Piękna czy normalna

Po pięciu latach od rozstania, wraca “przeszłość”. Dzwoni zadając pytanie czy może wejść na kawę? Czy jest możliwe wypicie kawy z piękną kobietą bo normalną ma w domu?!

Rozstanie z “przeszłością” było dla mnie jak tsunami i mimo, że woda już dawno opadła nadal czuję smród i brud.

Te pięć lat pokazały, że osiągam swoje małe sukcesy prywatne i zawodowe, przez co staje się jeszcze bardziej doskonała. Sprawia to, że “przeszłość” uświadamia sobie, że wcale nie byłam aż taka zła i beznadziejna. Zaczyna analizować czy być z piękna czy normalną.

A może “przeszłość” obmyśliła sobie doskonały plan, że w domu będzie grał rolę idealnego narzeczonego a po godzinach rolę kochanka?

Nie przypuszczałam, że tak szybko to napiszę ale żal mi Ciebie kobieto bo jesteś z mężczyzną, który uważa, że jesteś nudna czyli “normalna”. Mieszkanie z Tobą jest dla niego szpitalem polowym, w nim się regeneruje. Patrząc na Ciebie nudna Madonną przypomina sobie “przeszłość” którą chciałby ponownie zaliczyć do “przyszłości”. Nie masz w sobie kobiecości ale za to masz miłość do zwierząt. Zawsze coś.

Nie powinnam Ci dawać rad ale to zrobię bo mimo, że jesteś głupia to nie zasługujesz na to. Jeżeli Twój mężczyzna nie jest w stanie widzieć w Tobie towarzyszki życia a jednocześnie tej z którą może szaleć w nocy i nie widzi w Tobie tych dwóch aspektów naraz to znak, że czas na seksuologa no chyba, że chcesz być notorycznie zdradzana. TWÓJ WYBÓR. KARMA WRACA!!!

P.S

Przytoczę słowa mojej przyjaciółki: “przyjaciółką jesteś idealną ale za wroga bałabym Cię mieć”.



Kochana córeczko

Czas tak szybko przemija. Zdecydowanie za szybko. Wszystko jest tak ulotne. Niedawno byłam małą dziewczynką a, teraz jestem mamą już dorosłej córki. Nadal jestem jednak córką dla swoich rodziców. Wiem, że kochają mnie nad życie. Okazują mi tę miłość, każdy z rodziców na swój sposób, ale zawsze czuję to za każdym razem, jak się z nimi widzę.

Zawsze chciałam, abyś była tak mocno kochana przez nas, jako rodziców jak ja. Niestety nie byłam w stanie stworzyć dla Ciebie takiej rodziny, ale nie żałuje tego, że związałam się z Twoim tatą, chociaż by dlatego, że owocem tej miłości jesteś Ty, coś najwspanialszego co mnie w życiu spotkało. Starałam się i staram Cię chronić za nas dwóch, ale wiem, że nie jestem w stanie uchronić Cię przed rozczarowaniem, smutkiem, łzami.

Wiem, że zasługujesz na prawdę i lojalność. Nigdy nie daj sobie wmówić, że półprawda jest prawdą. Pamiętaj, że nikt nie jest wart tego, abyś się dla kogoś poniżała, rezygnowała ze swoich pasji i z wartości jakie w sobie masz. Uwierz mi, coś o tym wiem. Wiem, że miłość się kończy, wtedy kiedy jest nieodpowiednia. Dobra miłość nie kończy się nigdy. Ważne, abyście oboje o nią dbali. Nie rezygnuj też dla miłości z przyjaźni.

Masz cudownego chłopaka. Oby dwoje pokazujecie, że miłość to nie zabawka. Zazdroszczę Wam tego w tak młodym wieku. Ja niestety bawiłam się miłością i grałam w grę zwaną “niedorosła miłość”.



4 lata…

Kto by pomyślał, że to już 4 lata, gdy zostałam sama z córką. Po tych 4 latach uświadamiasz, sobie jak bardzo stałaś się niezależna. Niezależność jednak trzeba polubić, oswoić się z nią. Trzeba przede wszystkim jej się nauczyć. Wtedy zaczyna ona być dodatkową parą rąk, zielonym światłem.

Przez te 4 lata nigdy nie skorzystałam z fachowej pomocy psychoterapeuty, choć czasem brakowało mi balansu, nie wszystkie szufladki w głowie były, poukładane to przecież ja wszystko wiedziałam, jestem odpowiedzialna za swoje czyny, jestem dorosła i siłę muszę znajdywać w sobie w nie w oczach innych.

Często powtarzam sobie, że nic mnie już w życiu nie ruszy, nic mnie nie zdziwi, oczywiście tak nie jest, ale na pewno uodporniłam się na wiele rzeczy. Przez te 4 lata zdarzyło się wiele przykrych sytuacji (nie mówię tutaj o rozwodzie), ale one mnie bardziej mobilizowały, niż paraliżowały. Nie użalałam się nad sobą, tylko szukałam rozwiązań i korzystałam z tego, co miałam.

Mówią, że nie ma w życiu sytuacji bez wyjścia i teraz uważam, że rzeczywiście tak jest. Z każdej sytuacja można skorzystać i jak już się pojawia, w naszym życiu to niech zawsze spełnia dobrą rolę.

Nie cofnęłabym czasu, nie dlatego że nie cenię związków lub, że przysięga małżeńska nic dla mnie nie znaczyła. Nie cofnęłabym czasu, bo milczenie, kłamstwa, pustka, brak ambicji, odpowiedzialności i przyzwoitości zabijały mnie przez lata. Nie chcę być tą dziewczyną sprzed 4 lat. Lubię tę Monię, którą w sobie na nowo odnalazłam.



Mój tata wszystkim znany jako…

Dziś 23 czerwca, czyli Światowy Dzień Ojca. Bardzo się ciesze, że kolejny rok dane mi było ten dzień świętować z moim najkochańszym tatą, moim autorytetem.

Tata dawał i daje mi poczucie bezpieczeństwa, zawsze wiem, że mogę na niego liczyć. Choć często nasze relacje miały charakter krętej drogi, to w konsekwencji zawsze znajdywaliśmy i znajdujemy wspólny język i dochodzimy do wspólnego konsensusu. Tata to, osoba która, nauczyła mnie szczerości. Tak, szczerości za która, czasem przychodzi mi płacić wysoką cenę, ale wiem, że warto. Pozytywna więź z tatą daje mi świadomość, że dobrze czuje się we własnej skórze i rozwija we mnie poczucie własnej wartości.

Tata traktuje mnie zawsze z szacunkiem i miłością, jestem mimo swojego wieku (39 lat) nadal jego oczkiem w głowie, ale też zdarza mam, się w naszych relacjach, że mamy inne spojrzenie na świat. Tata uważa, że jestem młoda i nie znam życia, a ja z kolei uważam, że ma przestarzałe poglądy które, nie pasują do dzisiejszego świata. Tata czasem też zapomina, że nie jest w stanie mnie uchronić przed złem i niebezpieczeństwem, choć rozumiem jego obawy. Czasem drażni mnie jego nadopiekuńczość, ale w głębi duszy go rozumiem, bo sama jestem matką która, postępuje podobnie.

Jako dziecko na pytanie, czy znam, jakiegoś superbohatera wymieniałam: batmana, supermena. W dorosłym wieku mogę śmiało napisać, że dla mnie superbohaterem nie jest bohater z bajki czy filmu, ale jest nim mój TATA.



Kochanie niedoskonałego człowieka

Mówią “że po ślubie wszystko się zmienia”. Rzeczywiście coś, w tym jest, nie będę tu opisywała mojego 15 letniego małżeństwa. Skupię się na rozmowach z moimi znajomymi którzy, mają różne spojrzenie i doświadczenie na ten temat, bo coś, w tym jest.

Po ślubie znika magia, nie staramy się tak, wszystko zaczyna być powoli szarą rzeczywistością i rutyną. Powtarzane są te same schematy. Kończą się zaloty. Może dlatego, że miłość przechodzi przez różne etapy i fazy. Namiętność i pożądanie spada. Nie ma już takiej ilości dopaminy (hormonu szczęścia). Zaczynamy stawiać na stabilizację i przywiązanie. Idealizowanie partnera znika. Zaczyna wiać nudą, ponieważ mylnie zaczynamy uważać, że nie musimy się o siebie starać, uwodzić czy zdobywać.

Jeżeli po kilku latach związku małżeńskiego nadal chcemy być, z druga połówką to może warto pomyśleć, jak wyglądał nasz związek przed ślubem, co robiliśmy, jak się zachowywaliśmy, co powodowało, że czuliśmy dreszczyk emocji. Przecież szczęśliwi możemy, być zawsze tylko trzeba ciągle podrzucać do pieca. Oczywiście do “tanga trzeba dwojga” ale zawsze ktoś, w związku musi wykonać pierwszy krok, być bardziej czynny od drugiej osoby. Bierność dwojga nie da nam nic dobrego, wręcz przeciwnie będziemy rozgoryczeni i zrezygnowani. Związek będzie tylko i wyłącznie udręką. Będziemy szukać wyjścia awaryjnego. Czy tego właśnie chcemy? Może warto od czasu do czasu, sprawić ukochanej/ukochanemu drobny prezent (nic kosztownego). W ten sposób pokażemy, że myślimy o drugiej osobie. Mieszkanie pod jednym dachem nie wyklucza wspólnej randki poza domem. Jakiś obiad, spacer czy nawet wypad poza miasto. Komplementy i flirt to jest “klucz” który, niestety został zgubiony przez wiele małżeństw na początku wspólnej drogi.  Zgodzicie się ze mną, że bardzo fajnie byłoby otrzymać np. SMS z jakąś dwuznaczną propozycją, czyżby to nie podniosło atmosfery w związku. Komplementy nie kosztują nic, a tak wiele znaczą, to, że się widzicie codziennie, w różnych momentach nie wzbrania od komplementu. Błąd który, często popełniamy to taki, że komplementujemy tylko w sytuacjach, gdy druga osoba wygląda olśniewająco, bo wybiera się na spotkanie . A czemu nie rzucimy drobnego komplementy typu: “Lubię cię, w tej piżamie, bo tylko ja cię mogę oglądać taką” czy nie brzmi fajnie?!

Drobne, codzienne gesty, docenianie i podziękowanie sprawi, że zestarzejecie się wspólnie i nic nie będzie w stanie zaburzyć waszego szczęścia. Zbudujecie solidny mur przez który, nie będzie, w stanie przebić się zło, pokusy. Każdy, związek ewoluuje, zmienia się i dojrzewa. Tylko od nas zależy czy chcemy w tym uczestniczyć, czy nie.

Tego zabrakło w moim małżeństwie, ale nie zabraknie w nowym związku. Małżeństwo czy związek to praca na cały etat. Tak, praca, a nie coś, co dostajemy w gratisie.

 

 



Archiwalny kawałek dzieciństwa

Ostatnio robiąc porządek, w moich starociach, natchnęłam się na mój pamiętnik. Czytając go, po latach wzruszam się, swoją dziecinną naiwnością. Wpisy były szczerym przelaniem myśli, bez zawiści i krytyki. Czytając kartkę, po kartce przypominam sobie fakty i ludzi o których, już dawno zapomniałam.

Pisałam do poduszki. Opisywałam prawie każdy, dzień. Moje wzloty i upadki, radości i smutki. Moje szkole miłości których, nawet twarzy nie pamiętam, ale są częścią tamtego kawałka życia. Moje pomysły (a było ich masa) które, była wtedy takie nierealne, a teraz  takie prozaiczne. Pamiętnik był takim moim osobistym przyjacielem. Zawsze go miałam przy sobie.

Teraz widzę, w nim kawałek swojego życia, mogę cofnąć się i przypomnieć sobie siebie, sprzed lat. Jaka byłam, co mnie interesowało, co dawało mi szczęście, a co wywoływało smutek, przygnębienie.

Już nie piszę pamiętnika. Pamiętnik to kawałek dzieciństwa. Teraz gdy jestem, już dojrzałą kobietą przelewam swoje myśli, na internetowego bloga. Zdaję sobie sprawę, że odkrywam siebie publicznie, ale jestem na to gotowa.

Ktoś Mi się kiedyś zapytał, czy nie boisz się, że Twoi znajomi będą to czytać i że będą Cię oceniać, krytykować?

Nie zależnie od tego, czy bym pisała, czy nie to zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie mnie krytykował, oceniał. Nie jest możliwe, żeby każdy, wszystko akceptował. Każdy, ma, w sobie łatwość, w ocenianiu innych. Nie oczekuję, że każdy, kto tu zagląda i czyta moje, wpisy pozytywnie mnie ocenia. Każdą krytykę i ocenę wykorzystuję jednak do własnego rozwoju.

„To, że krytykujesz moje wady, w żaden sposób nie spowoduje, że Twoje własne znikną”

 



Gdy Ja tonę Ty toniesz razem ze Mną

Żadna z nas po pierwszym spotkaniu nie postawiłaby ani grosza na to, że ta znajomość przerodzi się, w przyjaźń. A jednak mimo różnicy wieku nasza przyjaźń  jest czymś wyjątkowym, bardzo osobistą relacją dwóch kobiet które, były i są na różnych płaszczyznach życia. W tej przyjaźni czuję się bezpieczna, nie muszę udawać kogoś, innego ani przekonywać, że zasługuję na nią. W przyjaźni potrzeba chwili ciszy i milczenia, a zarazem otwartości i dzielenia się przeżyciami. Nie można jednak wymagać, że będziemy “czytać”, w swoich myślach. Jako moja przyjaciółka znasz granicę swojej obecności, w moim życiu. Respektujesz Moje prawo do bycia z innymi. Jesteś niezwykłym towarzyszem, w moim życiu. Jesteś, dla mnie schronieniem, najlepszą “polisą” na życie i lekarstwem w trudnych chwilach.

To, co jest niesamowite, w naszej przyjaźni, to, że, w naszym życiu tak wiele się zmieniło, a my nadal możemy na siebie liczyć. Nie tylko, wtedy kiedy, jest nam źle, ale również, wtedy kiedy, jest nam dobrze. Na przestrzeni lat wiem, że nasza przyjaźń nabrała głębszego poczucia bezpieczeństwa. Nie potrzeba nam codziennych plotek, setek SMS-ów. Nasza przyjaźń dopuszcza sytuację, że możemy się nie słyszeć nawet 2 miesiące i to kompletnie nic nie zmienia.

Byłaś ze mną, gdy kończyłam pewien etap życia, Ja z kolei byłam z Tobą, gdy Ty zaczynałaś swój nowy etap życia. Wyróżniłaś mnie i pokazałaś, że przyjaźń jest dla Ciebie czymś bardzo ważnym, chociaż by wtedy kiedy, poprosiłaś mnie na swojego świadka. Jaki paradoks Ty moim świadkiem na sprawie rozwodowej, a ja twoim świadkiem na ślubie.

Przyjaciel staje się fragmentem naszej biografii, jak data urodzenia, pierwsza szkoła czy imiona rodziców.